Chyba każdy ma czasem dzień kiedy nachodzą go różne myśli,
zatapia się we wspomnieniach. Nie chodzi o popularnego „doła”, tylko o
rozważanie na temat tego co było.
Osobiście nie lubię wracać do przeszłości, za dużo w niej
demonów. Nie zmienię tego co było, natomiast mam szansę zmienić to co będzie.
Niestety zdarza się, że nie daję już rady walczyć z własnymi
myślami i pozwalam im mną zawładnąć. Gdy zdarza się taki dzień, zamykam się
sama w pokoju i cieszę się samotnością. Nigdy nie powiedziałam nikomu o swoich
lękach, przeżyciach, traumach i nie zamierzam tego robić, nie potrafię, a może
nie chcę, bez różnicy. Gdy dopada mnie melancholijny nastrój szukam ucieczki od
tych wszystkich ponurych myśli, nie palę, nie piję, nawet nie ćpam, nie
wybieram dróg na skróty więc nie jest to łatwe. Wiem, że zamykanie się w sobie
nie jest najlepszym rozwianiem, różne myśli przychodzą wtedy do głowy, czasem
nawet bardzo głupie, ale taka już jestem.
Obiecałam sobie, że będę zapominać o rzeczach złych i
przykrych, a starać się skupiać tylko na tych dobrych i wartościowych. Nie
jestem pamiętliwa, więc nawet gdy ktoś zrobi mi krzywdę, po kilku dniach już o
tym zapominam.
Wiem, że nadejdzie czas kiedy będę musiała rozliczyć się z
przeszłością, a odsuwanie tego w czasie to błąd, ale… jeszcze nie jestem gotowa…
Pozbawiona szczęścia twarz kamienna
poszukuje cienia chwili zapomnienia
czarnych obrazów bez duszy bez serca
bez bólu cierpienia ciężaru wspomnień
bez pętli na szyi bez noża na gardle
bez samobójczych myśli bez tego co marne
boże pozwól spoważnieć
nie daj zwariować od własnej krwi przelanej
na papier niechaj choć raz łzy
spłyną na uśmiech nie będą czymś złym
obracam w dym fotografie
pamiątki po monotonnym koszmarze
uciekam od zarysu zdarzeń
od błędów od obłedów od win
wrzucam w ogień klisze złych dni
odchodzę w cień przyszłość niech się prześwietli
więc rozpalam ogień wrzucam w niego przeszłość
poszukuje cienia chwili zapomnienia
czarnych obrazów bez duszy bez serca
bez bólu cierpienia ciężaru wspomnień
bez pętli na szyi bez noża na gardle
bez samobójczych myśli bez tego co marne
boże pozwól spoważnieć
nie daj zwariować od własnej krwi przelanej
na papier niechaj choć raz łzy
spłyną na uśmiech nie będą czymś złym
obracam w dym fotografie
pamiątki po monotonnym koszmarze
uciekam od zarysu zdarzeń
od błędów od obłedów od win
wrzucam w ogień klisze złych dni
odchodzę w cień przyszłość niech się prześwietli
więc rozpalam ogień wrzucam w niego przeszłość